18 grudnia 2013

Lodówkowy recykling. Racuchy z dodatkiem kaszy jaglanej i twarogu.





Skończyło się wygrzewanie na słońcu. Przyszła kryska na Matyska, do Yangjiang zawitała zima. I zaskoczyła mnie niemiło. Nie jest to zima w znaczeniu polskim. Temperatura raczej nie spadnie tutaj poniżej zera. Właściwie to zatrzyma się około 10°C, ale gdy w mieszkaniu nie ma ani jednego grzejnika (za to cztery klimatyzatory), szyby w oknach są pojedyncze a ściany nieizolowane, owe niewinne 10°C wydaje się najsroższym mrozem. Efekt tego jest taki, że od tygodnia swoje dnie spędzam przykryta po uszy podwójnym kocem, od kilku dni zużywam górę chusteczek higienicznych i co chwilę biegam po kolejny kubek gorącej herbaty z imbirem, cytryną, miodem i cynamonem. Dobrze, że czapki nie zakładam, choć mój luby już w rękawiczkach kilka razy siedział. W takich warunkach ciężko jest nawet czytać czy pisać coś na klawiaturze, ręce marzną w 5 minut. Och, jak mi się teraz marzy ciepły domek w Polsce, gorący kaloryfer. Dziwny to kraj, gdzie na dworze jest cieplej niż wewnątrz. Byle do wiosny.
Na fali wspomnień wróciłam do przepisu na racuchy, które udało mi się zrobić gdy jeszcze było mi miło, ciepło, przyjemnie (kiedy to było...) i gdy miałam w lodówce nadwyżkę ugotowanej kaszy jaglanej i twarogu Oto co z nich wymyśliłam.







Racuchy z dodatkiem kaszy jaglanej i twarogu:
  • 1/2 szklanki kaszy jaglanej, ugotowanej na sypko
  • 150 g twarogu lub sera paneer, pokruszonego
  • 1 banan, rozgnieciony widelcem
  • 3/4 szklanki mąki
  • 3/4 szklanki jogurtu naturalnego lub maślanki
  • 1 łyżka cukru
  • 1 łyżeczka drożdży instant
  • 1 jajko
  • marmolada, owoce, lemon curd, cukier puder

Twaróg pokruszyć lub rozgnieść widelcem, dodać kaszę jaglaną i rozgniecionego banana. Dosypać mąkę i drożdże, wbić jajko. Dodać jogurt naturalny, trzepaczką wyrobić ciasto. Powinno mieć konsystencję gęstej śmietany, w razie potrzeby skorygować gęstość dodając więcej jogurtu lub mąki. Racuchy smażyć na rozgrzanym oleju na złoto  z obu stron. Przełożyć na ręcznik papierowy. Podawać z ulubionymi dodatkami (u mnie lemon curd, dżem i owoce).

Smacznego!




12 grudnia 2013

Polędwiczki wieprzowe z grzybami enoki i boczkiem






Na chińskich straganach półki uginają się od egzotycznych, dla mnie, i codziennych, dla mieszkańców, składników. Samych tylko warzyw kapustnych i liściastych można naliczyć co najmniej kilkanaście, od najzwyklejszej kapusty pekińskiej i szpinaku, przez kilka odmian pak soi, po gałązki jadalnej chryzantemy i różne inne zielone rośliny, nazw i przeznaczenia których nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazić. Podobnie rzecz ma się z grzybami. Wybór niesamowity zarówno okazów świeżych, jak i suszonych, proszkowanych, leczniczych, czarnych i białych. Są odmiany, z których zaparza się napój o cudownym oczyszczającym działaniu. Inne mają podobno działanie przeciwrakowe i wzmacniające układ odpornościowy. Chińczycy święcie wierzą w lecznicze działanie wszelkich produktów spożywczych. Każdy składnik ma jakieś zastosowanie i niczego nie je się tutaj bez powodu. Szkoda tylko, że nikt nie wspomina, że oprócz dobroczynnego działania, jedzenie co niektórych potraw powoduje też niekontrolowany przyrost tkanki tłuszczowej...
Wracając do grzybów, próbowałam już tutejszych shiitake, shimeji, boczniaków, przyszła kolej na kolejne cudo. Grzyby enoki o długich cienkich trzonkach i kapelusikach wielkości główki od zapałki. Podobno mogą być jadane na surowo, jako dodatek do sałatek. Są też częstym składnikiem zup, zapiekanek ryżowych. Na moim stole na początek zagościły jako egzotyczny dodatek do mięsa. Smacznie wyszło. 










Polędwiczki z grzybami smażone w boczku:

  • 400 g polędwicy wieprzowej, pokrojonej na 7 plastrów po 1,5 cm
  • 2 łyżki ostrego sosu sojowego
  • 2 łyżki jasnego sosu sojowego
  • 1 ząbek czosnku, posiekany
  • 1 łyżeczka świeżego imbiru, startego
  • 1 łyżka oliwy
  • 7 plastrów wędzonego boczku
  • 150 g grzybów enoki
  • 2 - 3 łyżki czarnego sezamu, uprażonego na suchej patelni


Zmieszać sosy sojowe, czosnek, imbir i oliwę. Plastry polędwicy rozpłaszczyć lekko ręką, polać z każdej strony przygotowaną marynatą. Mięso odstawić na co najmniej godzinę, co jakiś czas przemieszać, aby marynata dotarła do wszystkich kawałków. Pęczek grzybów podzielić na 7 części. Na każdy plaster polędwicy kłaść grzyby, następnie całość zawinąć w plasterek boczku. Na patelni rozgrzać niewielką ilość oleju. Przygotowane pakieciki smażyć na średnim ogniu z obu stron po kilka minut, aż boczek an wierzchu zbrązowieje i stanie się chrupki, a mięso w środku nie będzie surowe. Posypać prażonymi ziarnami sezamu.


Smacznego!







10 grudnia 2013

Bułeczki drożdżowe z dżemem.






Moje jęki, jak to mi źle z tak marnym wyposażeniem kuchni, jak to niezdrowo wszystko smażyć i jak to nie mogę rozwinąć skrzydeł, i błagania, żeby kupić jakieś małe piekąco - grillujące cudo, oraz perswazje typu "gdybym miała piekarnik, to bym upiekła rogaliki", przyniosły w końcu skutek i oto mam! Przenośny, super prosty, ale co najważniejsze działający piekarnik i grill. No, raczej piekarniczek i grillek, zważywszy na rozmiar. Niemiej jednak dla dwóch osób jak znalazł. Nagrzewa się w minutę, i ma trzy pokrętła, więc mimo, że opisy są po chińsku, to nawet taki laik jak ja może go bez problemu uruchomić. Piekę więc. Ostatnio kaczkę ze śliwkami, od czasu do czasu jakiś kawał mięsiwa na kanapki a na słodko, bułeczki drożdżowe (jeszcze nie znalazłam w żadnym sklepie proszku do pieczenia, więc inne wypieki muszą poczekać). Bułeczki bardzo delikatne, rozpływające się w ustach, z dżemem własnej roboty. Zjedliśmy od razu połowę, zanim dobrze zdążyły wyjść z piekarnika. Resztę luby zabrał do pracy, jako dowód, że żona potrafi piec. 










Bułeczki drożdżowe z dżemem:

  • 550 g mąki pszennej
  • 15 g suchych drożdży lub 20 g świeżych drożdży
  • 2 - 3 łyżki stopionego masła
  • 1 szklanka letniego mleka
  • 2 jajka
  • 3 - 4 łyżki cukru
  • szczypta soli
  • dżem
  • 1 jajko roztrzepane
  • mak, sezam do posypania

W przypadku użycia świeżych drożdży najpierw zrobić rozczyn - wymieszać drożdże z łyżką cukru, 2 łyżkami mąki i 1/2 szklanki letniego mleka. Pozostawić na około 15 - 20 minut aż rozczyn zacznie rosnąć. Dodać do pozostałych składników. Przesiać pozostałą mąkę do miski, dodać cukier, szczyptę soli i suche drożdże (jeżeli ich używamy). Mleko delikatnie podgrzać, dodać masło i poczekać aż się roztopi. Wszystkie składniki wymieszać, wyrabiać ciasto przez około 8 minut. Miskę z ciastem przykryć ściereczką i odstawić na około 30 minut, do podwojenia objętości ciasta. Jeszcze raz krótko wyrobić. Podzielić ciasto na 18 - 20 kawałków. Na każdy kawałek położyć łyżeczkę dżemu, uformować okrągłą bułeczkę. Bułki układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawić na 30 minut aż lekko podrosną. Każdą bułeczkę posmarować ostrożnie roztrzepanym jajkiem i posypać makiem lub sezamem. Piec w temperaturze 180°C przez 15 - 20 minut aż bułeczki ładnie zbrązowieją. 

Smacznego!





5 grudnia 2013

Słodko mi. Dżem z persymony.







Gdyby ktoś zapytał mnie, jaki owoc jest moim ulubionym, nie potrafiłabym znaleźć odpowiedzi. Lubię praktycznie wszystkie. Wyjątkiem jest może durian, którego dane mi było spróbować kilka dni po przylocie do Chin. Jak dla mnie nie ma nic przyjemnego w jedzeniu sfermentowanej cebuli, a tak właśnie smakował durian. Jeszcze wiele wody upłynie zanim zdecyduję się ponownie na durianowy eksperyment. Faktem jest, że Chińczycy go uwielbiają, a w sklepach na stoisku z durianami stoi zawsze gromada zainteresowanych, młodych i starszych.
Owocem, w którym nie zakochałam się od pierwszego gryza, jest również persymona, zwana także kaki. Od pierwszego skosztowania tego pomarańczowego owocu, kiedy to stwierdziłam, że jest nijaki i nie wart zachodu i ceny, do kolejnego minęło ładnych parę lat. Za to teraz jest to dla mnie jeden z faworytów i gdy tylko zaczyna się sezon potrafię zjadać codziennie dorodną sztukę. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy okazało się, że kaki są jednym z najbardziej popularnych i przez to najtańszych owoców w Chinach. Ich smak tutaj jest niepowtarzalny. W ulubionym sklepie z owocami (wszak w moim mieście w warzywniakach nie sprzedaje się owoców, a w "owocniakach" warzyw) kupuję co drugi dzień kilka sztuk. Persymony już następnego dnia stają się bajecznie miękkie a miąższ rozpływa się dosłownie w ustach. Nawet mój luby, dotychczas wróg kaki, zarzekający się, że nigdy więcej nie tknie "tego świństwa" teraz zajada, aż mu się uszy trzęsą. 
Skoro mam urodzaj na persymony postanowiłam sprawdzić co jeszcze można z nich wyczarować. Tak powstał dżem. Bardzo dobry, nie za słodki, lekko cierpki. Co prawda kolor lekko wypłowiał, ale nie umniejsza to walorów smakowych. Dżem idealny na tosty i jako nadzienie do drożdżowych wypieków. Tutaj wersja najprostsza z sokiem i skórką z cytryny. Planuję w najbliższej przyszłości zrobić jeszcze inne wersje - z pomarańczą i z imbirem. Wszak urodzaj trzeba wykorzystywać. 









Dżem z persymon (około 400g):

  • 4 dojrzałe, miękkie owoce persymony (kaki)
  • 1 szklanka cukru
  • sok i skórka z 1/2 cytryny

Owoce obrać cienko ze skórki. Włożyć do garnka, rozgnieść dokładnie za pomocą ugniatacza do ziemniaków, widelca, blendera. Dodać cukier, zagotować. Zmniejszyć gaz. Gotować około 10 minut, od czasu do czasu mieszając. Dodać sok i skórkę z cytryny. Gotować jeszcze 10 minut. Gotowy, gorący dżem przełożyć do słoiczków, zakręcić i postawić je do góry dnem. Po ostygnięciu zawartości przechowywać w ciemnym, chłodnym miejscu lub zajadać od razu.

Smacznego!














Ten przepis bierze udział w akcji:



4 grudnia 2013

Nadziane. Chińskie pierogi z serem, szczypiorem czosnkowym i szpinakiem.






Jest już grudzień! Uświadomiłam to sobie wczoraj, po rozmowie z Polską. Ja mentalnie nadal jestem we wrześniu i był to dla mnie niejako szok. Wszystko przez całkowicie odmienną od polskiej aurę. Codziennie błękitne niebo (z małymi wyjątkami) i temperatury oscylujące wokół 25 °C. Właściwie to najzimniej jest... w mieszkaniu i tylko tutaj, siedząc pod kocem i z gorącą herbatą w kubku mogę poczuć, że gdzieś tam w Europie jest teraz początek zimy i zaczyna się powoli przedświąteczne szaleństwo. Póki co nadal eksploruję chińskie targi i wprawiam w dobry humor wszystkie panie na straganach, kiedy w łamanym mandaryńskim próbuje powiedzieć "proszę" i "dziękuję", czyli dwa słowa, które jako tako mi wychodzą. Najpierw na twarzy widać konsternację, potem zdziwienie a na koniec słychać śmiech. Warto się potrudzić bo nigdzie indziej nie kupię kilograma świeżych krewetek za 10 PLN. Jestem w raju!
Dziś przepis na chińskie pierożki z bardzo smacznym, egzotycznym w smaku farszem. Zauważyłam, próbując tego i owego, że tutejsza kuchnia ma skłonności do łączenia oryginalnych i często niepasujących do siebie na pierwszą myśl smaków oraz faktur. Do wieprzowiny dodaje się krewetki, a do kaczki mięso kraba. Do tego zawsze musi być coś chrupiącego, orzeszki, kasztany wodne lub warzywa. Po dodaniu kilku przypraw efekt jest zaskakujący. Lubię takie eksperymenty, stąd w moim farszu miękki ser, delikatny szpinak oraz chrupki szczypior czosnkowy (ma niesamowity smak! moje odkrycie numer jeden i nowa miłość) i pestki dyni oraz nieodłączny imbir i sos sojowy. 








Nadzienie:

  • 200 - 250 g sera paneer, startego na tarce o dużych oczkach (można zastąpić startym tofu)
  • 1 pęczek szpinaku (około 500 g), posiekany, razem z łodyżkami
  • 1 pęczek szczypiorku czosnkowego, posiekany (można spróbować zastąpić zwykłym szczypiorkiem i ząbkami czosnku)
  • 4 - 5 łyżek nasion dyni
  • 2 cm kawałek świeżego imbiru, posiekany
  • 3 - 4 łyżki sosu sojowego
  • sól, pieprz

Wszystkie składniki farszu wymieszać w misce. Doprawić do smaku solą i pieprzem. 









Ciasto:

  • 2 i 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1 niepełna szklanka wrzącej wody
  • szczypta soli

Do miski przesiać mąkę, dodać sól. Wlać wodę zaraz po jej zagotowaniu. Mieszać pałeczkami lub widelcem aż powstaną grudki. Następnie wyrabiać ciasto ręcznie (nie powinno być bardzo gorące) przez 2 minuty. Uformować kulę, zawinąć ją w folię spożywczą i odstawić na 1 godzinę, żeby ciasto odpoczęło.
Kulę ciasta podzielić na 4 części. 3 części zakryć z powrotem folią lub wilgotną ściereczką, aby nie wyschły. Z jednej części uformować wałek o średnicy około 2 cm. Pociąć go na 7 - 8 plasterków. Wałkować po jednym plasterku w formę koła o średnicy około 10 cm, resztę przykryć wilgotną ściereczką. Do wałkowania można użyć trochę mąki, ale możliwie jak najmniej. Na każdy krążek nałożyć po łyżce nadzienia. Sklejać pierogi (tutaj znajdują się zdjęcia jak to robić na sposób chiński), gotowe układać na desce posypanej mąką. Gotowe pierogi gotować w osolonym wrzątku, około 4 minut po wypłynięciu ich na powierzchnię. Przełożyć na patelnię z odrobiną roztopionego masła. Podawać z sosem sojowym lub tajskim słodkim sosem chilli (lub innym ulubionym) od razu po ugotowaniu lub po odsmażeniu na maśle.

Smacznego!












Ten przepis bierze udział w akcji:


23 listopada 2013

Hong Shao Shi Zi Tou. Czerwone lwie głowy z małym bonusem.






Ostatnio na blogu było bardzo bezmięsnie. Więc żeby mięsożercy nie byli smutni dziś druga odsłona chińskich lwich głów. Tym razem czerwonych, choć dla mnie wyglądają bardziej na brązowe. W przeciwieństwie do swoich białych, delikatnych kuzynów, te kulki są zdecydowane w smaku. Sos jest bardzo gęsty, aromatyczny i dość słony (od razu uprzedzam jakby się ktoś obawiał, że kotlety niedosolone), a kapusta miękka, ale zachowuje jednocześnie chrupkość. 
Do dania głównego jako pyszny chrupki dodatek korzeń lotosu i grzyby shimeji na ostro. podobnie przygotowany lotos jadłam w jednej z restauracji. Postanowiłam odtworzyć smak. Natomiast co do grzybów to tak pięknie się do mnie uśmiechały w sklepie. A, że koszt tacki takich grzybów to dosłownie kilka złotych, grzech nie próbować. Myślę, że małe pieczarki sprawdzą się równie dobrze w tym wydaniu. 







Lwie głowy w czerwonym sosie (około 8 sztuk):
  • 450 g mielonej wieprzowiny
  • 150 g surowych krewetek, obranych, drobno posiekanych
  • 2 cm kawałek imbiru, posiekany drobno
  • 1/2 cebuli, posiekanej
  • 1 łyżka jasnego sosu sojowego
  • 1 łyżka wina ryżowego
  • 1 łyżeczka brązowego cukru
  • 1 łyżka mąki kukurydzianej
  • 100 g pieczarek, drobno posiekanych (dałam posiekane trzonki grzybów shimeji)
  • 500 g kapusty pekińskiej, pokrojonej w kawałki (dałam dużą kapustę paksoi)
  • 2 łyżki ciemnego sosu sojowego
  • 1 łyżka jasnego sosu sojowego
  • 1 i 1/4 szklanki bulionu (może być woda)
  • 2 łyżeczki brązowego cukru

Wymieszać w misce mięso, krewetki, grzyby, imbir oraz podane sosy. Z przygotowanej masy uformować około 8 okrągłych kotletów, obtoczyć je w skrobi kukurydzianej (ewentualnie w mące pszennej) i smażyć je w głębokim tłuszczu, aż będą rumiane. Odsączyć nadmiar tłuszczu na ręczniku papierowym.
W woku rozgrzać łyżkę oleju, wrzucić pokrojoną kapustę. Smażyć aż lekko zmięknie. Wlać bulion, sosy sojowe, dodać cukier. Dodać usmażone kulki. Delikatnie wymieszać, żeby kotlety były zanurzone w sosie. Przykryć wok, gotować na małym ogniu około 40 minut, od czasu do czasu zamieszać, aby cała powierzchnia kotletów zrobiła się brązowa od sosu. Pod koniec gotowania sos powinien być gęsty i aromatyczny, jeżeli jest za rzadki należy jeszcze chwilę go redukować aż uzyska się pożądaną konsystencję.









Korzeń lotosu i grzyby shimeji na ostro:
  • około 15 plasterków korzenia lotosu
  • 100 g grzybów shimeji (górna połowa trzonków wraz z kapeluszami)
  • 2 małe papryczki chilli
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka jasnego sosu sojowego (użyłam pikantnego sosu sojowego z dodatkiem chilli)
  • 1 łyżka sosu rybnego
  • 1 łyżka oleju arachidowego
  • 1/2 łyżeczki oleju sezamowego

Na patelni rozgrzać olej arachidowy, wrzucić plasterki korzenia lotosu, smażyć około 1 minuty. Dodać grzyby, chilli, czosnek. Smażyć kolejną minutę, mieszając delikatnie, aby nie połamać grzybów. Wlać sos sojowy i sos rybny. Mieszać do momentu aż płyn wyparuje. Przełożyć na talerzyk, polać olejem sezamowym. Podawać na gorąco lub na zimno jako przekąskę.

Smacznego!